Friday, December 12, 2008

Panettoni...


Idzie Boże Narodzenie... W szczęsliwym kraju pt. Włochy, ludzie cenią sobie lenistwo. Gospodynie domowe nie chcą robić wiele wypieków, pracownicy cukierni chcą iść na zasłużenie wywalczony przez związki zawodowe urlop, ale wszyscy - chca jeść! Dobrze jeść! Si deve mangiare bene!

Włosi wymyśli więc świątczne jedzenie w kartonikach. Piętrzy sie ono w faraońsko wielkich piramidach w halach supermarketów już od początku grudnia. Do jedzenia poważnego zalicza się paczkowane stinco di prosciutto, o którym pisałem wcześniej oraz cotechino oraz zampone (świńska noga) - rodzaje kiełbasy do natychmiastowego ugotowania, które podaje się najchetniej z soczewicą.

Ale prawdziwymi gwiazdami świątecznego jedzenia w Italii są panettoni (dosł. "chlebki") - paczkowane ciasta. Klasyczne - drożdzowe z rodzynkami. Pandoro (dosł. złoty chleb)- coś posredniego miedzy ciastem drozdzowym a hmmm.. babką piaskową. I wiele, wiele wariantów - z kremem, z czekoladą, z tiramisu, z osobnym proszkiem do posypania przed podaniem.... Są miękkie, smaczne, apetyczne, mogą dluuuugo leżeć w swoich pudełkach. Ostatnio Włosi wzięli się na sposób i eksportują malutkie panettoni do Anglii i Szwajcarii, można je np dostac zamiast tłustego muffinsa w barach sieci Cafe Nero (jedyna w miare normalna kawa w UK). Tyle, że tam pytają się "czy chcesz to stostowane?", no ale Anglicy potrafią popsuć wszystko.

Na koniec dialog z włoskiego kabaretu Cinema Polacco:
Kripstak: Petrektek, ty masz "to" calkiem jak pandoro...
Petrektek: Takie wielkie?
Kripstak: Nie, takie mięciutkie...
W polskich rodzinach tak sie sie raczej poetycko nie rozmawia, prawda?

No comments: