Monday, December 8, 2008

Raclet akademicki


Kolejna specjalnosc kuchni szwajcarskiej w wykonaniu polskim. Sobota wieczor, akademik gdzies na wygwizdowie pod Zurichem, ekipa Polakow skupia sie nad dwoma maszynkami podlaczonymi do pradu. Obok dwa wielkie gary z pyrami w mundurkach, stosy sera w grubych na centymetr plastrach, nieco boczku, talerzyki z piklami: ogorki, cebula, mala kukurydza. Czyli robimy racleta (raclette) - zimowy odpowiednik grilla w Szwajcarii.

Cala zabawa polega na tym, ze kazdy na wlasnym talerzu kroi sobie ziemniaka, polewa go stopionym, lekko przysmazonym serem, zgrabnie zdjetym z racletowej lopatki, posypuje pieprzem i galka muszkatolowa i zagryza piklami. Zabawa jest niebezpieczna, bo to bardziej czynnosc spoleczno-towarzyska niz posilek i czesto latwo przeoczyc moment serowego przejedzenia... Ser powinien byc raczej specjalny, o nieco intensywnym zapachu, pewnie tez z Valis, od krow z dzwonkami na szyi.

Kierownik calej imprezy, Pawel, podal nam pare sztuczek racletowych : na plasterek sera mozna wrzucic nieco cebuli, albo kawalek orzecha wloskiego - wtedy calosc nabiera specjalnego smaku. Troche sie dziwilem, ze sie nie przejadlem - albo to uprzedni trening w jedzeniu szwajcarskiego sera, albo cola (ech) zamiast wina.

1 comment:

Anonymous said...

nie moge uwierzyc ze piles cole do jedzenia. nie moge;D