Monday, March 16, 2009

Sporty zimowe - cz2.

5. Łażenie w rakietach śnieżnych po górach. 
Śnieg po pachy, ale dzięki sprytnym "butom śnieżnym", prowadzący wycieczkę zapada się tylko po kolana, a idący za nim mają już mniej lub bardziej ubitą trasę. Gdy wydeptuje się swoją własną trasę w świeżym puchu... przepięknie. 

6. Łażenie w rakach po lodowcu. 
Robiłem to w sierpniu, na 2500 m n.p.m. Wszystko super - tylko trzeba tam wejść. Mogą się zdarzyć np. takie przygody jak noga która utknie w sniegu na skraju stumetrowego zjazdu w dół. Dobrze, ze kolega za mną złapał mnie za kołnierz i asekurował. Źle - bo wyciągając noge z dziury rozharatałem sobie rakiem spodnie (do wyrzucenia) i udo (tylko na 10cm i niezbyt głeboko). Aha - i można wpaść w szczeliny lodowca - dlatego jako najmniej doświadczony szedłem przodem, bo w razie czego fachowcy mieli mnie wyciągnąć. 

Sunday, March 8, 2009

Tendencyjny przegląd sportów zimowych i górskich, część 1.

Tym razem nie o jedzeniu :) Odkąd mieszkam blisko Alp, dużo więcej zdarza mi się uprawiać sportów zimowych i związanych z górami. Wcześniej robiłem tego bardzo mało - kilka z nich posmakowałem dopiero w Szwajcarii. Poniżej krótki przegląd tego co robiłem w tej dziedzinie przez ostatni rok. 

1. Narty. 
Gdy pierwszy raz zjechałem od górnej stacji kolejki gondolowej do dolnej po niebieskim szlaku - wyjąłem telefon i zapytałem się rodziców dlaczego nie wysłali mnie na narty gdy miałem 3 lata. Narty zjazdowe są boskie... Póki co jak dla mnie powinien być szeroki stok o małym nachyleniu, ale mam nadzieję, że powoli będę robił jakieś postępy. Sukcesów póki co niewiele - główny to trzykrotne zablokowanie wyciągu dla dzieci w Adelboden - "wyrwirączka" jest raczej dla lekkich osobników, a nie 90-kilogram
owych. Mam już swoje buty do nart, same narty wypożyczam (ok 50CHF za dzień wszedzie w Szwajcarii). Snowboard póki co mnie nie ciągnie. 

2. Łyżwy
Jak dla mnie - odkrycie po latach, choć rok temu jeździłem troche na ślizgawce w moim rodzinnym mieście. Lodowisko na Hallenstadion Oerlikon nie jest raczej jakieś nabite ludźmi.Bilet wstępu (bez limitów czasowych) kosztuje 6CHF, wypożyczenie łyżew drugie tyle. Mężczyźni dostają hokejowe, dziewczyny - figurówki. Obok trenują Zurich Lions tłukąc się kijami po obhełmionych głowach, albo panienki robiące układy tanczne na łyżwach. Stylowo zasuwam nie najpiękniej, ale bardzo mi się podoba. Czasem hamuję na bandzie lodowiska - ale po to ona jest :) Latem może odnowię znajomość z butami na rolkach. 

3. Sanki
Kilka tygodni temu wybraliśmy się ekipą na Pilatusa - gdzie trasa saneczkarska je
st na 6 kilometrów długa - można w dużej części wybrać wersję łatwiejszą  - z powolną i bardziej płynną jazdą i wersję wariacką - z większym nachyleniem stoku i większymi emocjami. Znów  - trzecioklasista nie ma problemów z hamowaniem, natomiast gdy ja wbijam pięty w śnieg, żeby zatrzymać rozpędzonego rumaka, to tumany śniegu unoszą się dobrze ponad moją głową - i nic się wtedy nie widzi. A po szczęśliwym zahamowaniu trzeba zetrzeć śnieg z twa
rzy :) 

4. Curling
Potrzebny jest tor lodowy z dziwną fakturą lodu - taką, że w zwykłych butach się nie da za mocno ślizgać. Do tego zestaw 20kilogramowych kamieni i miotła dla każdego zawodnika - a grają dwie czteroosobowe drużyny. Kamienie ciska się ślizgając się na jednej nodze zaopatrzonej w ślizgacz na podeszwie, podpierając się miotłą. Kamień ma doleciec do koła po drugiej stronie toru - koledzy z drużyny pomagają szczotkując lód miotełkami coby mniej tarcia było. Zabawna gra, troche dla emerytów - choć przy miotle można się też trochę zmęczyć. Wynajęcie toru na dwie godziny z pełnym sprzętem - 180 CHF.