Ale do rzeczy :) Kuchnia w Linde Oberstrass jest na środku restauracji, widać uwijających się kucharzy, czuć nieco zapach tego co się dla nas szykuje. Oprócz sałatek, łącznie z niedzowną w karcie Wurstsalat, są dania "pseudowłoskie" oraz specjalnosci miejscowe, na któreśmy właśnie przyszli. Większość z nas zamowiło roschti z serem i jajkiem, przy okazji dowiedzieliśmy się, ze jest to potrawa z Valis. Ponieważ miałem niecny zamiar spróbować roschti od kogoś z ekipy, zamówiłem Flammkuche mit Speck. Speck był na szczęscie bardziej szynkowy niż słoninowy, do tego solidna ilość cebuli i śmietany, całość na cienkim, łamiacym się cieście (moje Flammkuche na obrazku). Kolega z Pyrlandii zamówił drugie - z chorizo i fetą w pomidorach - też wyglądało nieźle.
Do tego piwo - robione na miejscu, podawane w szklankach, kuflach, albo dwulitrowych butelkach zamykanych "jak dawna lemoniada". Taką butelkę można wziąć sobie za kaucją i zatankować do domu. Najpierw wypiliśmy jedną butlę Weihnachtsbier (wersja na Boże Narodzenie) a później butlę normalnego Hausbier - na 5 osób dwie takie butle są w sam raz.
Szwajcarzy są świetni w przygotowywaniu dań sezonowych. Także i tu czekała "zimowa" karta dań. Jednak po zjedzeniu klasyki, spróbowaliśmy do podziału tylko zimowy deser: zimtglace mit feigen, czyli lody cynamonowe z figami, pięknie oblanymi karmelem i posypanymi płatkami migdałowymi. Nie obeszło się przy okazji bez włoskiego dowcipu o "gelato al gusto di figa", ale to dowcip do opowiadania po co najmniej 2 piwach :)
No comments:
Post a Comment