Monday, November 17, 2008

Si mangia bene in Italia... Polnoc: Como.


Tak, co jak co, ale na jedzeniu Wlosi sie znaja.
Bylismy sobie na przedmiesciu Como, 20km od granicy szwajcarskiej w restauracji Crotto del Lupo. Typowa rodzinna trattoria - maly wybor dan, ale rzeczy wyprobowane przez lata. Konserwatywne podejscie do jedzenia, sympatyczne podejscie do klienta. Ojciec za kasa, la mamma biega do kuchni, syn kelneruje.

Wybor byl krotki. Primo: nie ma Bacetti dello chef (z jednej strony mysl o calusach od kucharza jakos mnie nie pociaga, a z drugiej wygladaja slicznie. Wybor wiec padl zupelnie w ciemno na "pizzocheri", ktore okazaly sie szarymi robionymi na miejscu dlugimi kluskami podanymi z duuuza iloscia tlustego (mniam) sera.

Secondo - i tu niespodzianka: mozna zjesc polente z trzema rodzajami grzybow. Jeden rodzaj spoczywa jako warstwa smazono-sosowa na kupce polenty, drugi to grzybek grillowany, trzeci rodzaj to smazone w glebokim tluszczu w panierce. Borowiki, mrozone, z Polska ;) slone, ale dobre.

Poprosilismy tez o wersje bez cebuli i czosnku. Pierwszego dania wybrac sie w ten sposob nie dalo, wiec wybor padl na talerz miejscowych wedlin, ktory przyszedl z podanym posrodku na kromce chleba kawalkiem sloniny - tak, sloniny! - ktora byla tak miekka i aromatyczna, ze gdy ja wchlonalem pozbylem sie wszelkich uprzedzen. Wlochom trzeba wierzyc w temacie jedzenia, nawet gdy podaja slonine (czasem zarzucaja ja np na pizza bianca tez). Na drugie danie byla klasyka: filetto di manzo - stek wolowy w sosie z masa ziarenek pieprzu, ktore sie malowniczo i pieprznie rozgryzaly...

Gdy zamawialismy deser, la mamma zapytala sie czy deser tez chcemy bez cebuli i czosnku... i ze jakby co, to taki sie znajdzie. Wybralismy klasyke: panna cotta con frutti di bosco (z owocami lesnymi) i ananas. Pan kot byl jak trzeba (w wolnym tlumaczeniu chodzi o "gotowana smietane") i wychodzac z knajpy olsnilo nas, ze to cos najbardziej jest zblizone do domowej wersji ptasiego mleczka...

Aha - jako secondo mozna sobie bylo zamowic takze cieleca kosc z miesem (stinco), ale takie kosci, choc w wesji swinskiej, sa do kupienia we Wloszech przed Bozym Narodzeniem w wersji paczkowanej i gotowej do zjedzenia... cosmy uprzednio uczynili :)

No comments: