Tuesday, May 5, 2009

Weekend majowy...

W celu przetestowania nowego srodka transportu i przewietrzenia jego stu czterdziestu koni, udalismy sie piecioosobowa ekipa na poludnie. Tunel sw Gotarda mial tego dnia taka wlasnosc, ze po jego polnocnej stronie lalo jak z cebra, a po przejechaniu 17km tunelem na poludnie - swiecilo slonce. Pod wieczor gdysmy wracali - odwrotnie. Tak wiec pojechac do krajow wloskojezycznych oplacalo sie dla samego slonca.

Juz w Ticino, przed Belinzona, odbilismy na Locarno, dalej zas przez granice szwajcarsko-wloska, wzdluz Lago Maggiore. Pierwsza wieksza miejscowoscia po wloskiej stronie jest Cannobio - i jest naprawde wloskie - nie rozczarowuje. Wjechalismy do niego w porze obiadowej i kierowalismy sie w kierunku jeziora, szukajac jedzenia. Instynkt nas nie mylil - na srodku promenady wzdluz wody znajduje sie rodzaj rynku z zestawem restauracji. Wybrana zostala tavola calda, z calodniowym wyszynkiem pizzy i pasty - nie najbardziej wyszukane miejsce na jedzenie, ale jak to we Wloszech, wystarczajaco dobre, zajete takze w duzej mierze przez ludnosc miejscowa. I tansze o jakies 50% niz 10km stad, w Szwajcarii... Stesknilem sie za wloskim jedzeniem bardzo - wiec opcje byly klasyczne - antipasto zlozone z miejscowych wedlin i pasta w roznych wersjach, do tego litr miejscowego czerwonego wina. Pozniej spacer wzdluz jeziora, lody i kawa - mmmm.... Po drodze miejscowe sanktuarium Sanctissima Pieta - nieduzy kosciolek, pod ktorym przechodzi uliczka (!) zas po jednej stronie jest krypta kosciola, a po drugiej - pod wejsciem do nawy - jest restauracja.

Wracajac zahaczylismy o Locarno - tez sympatyczne miejsce, ale czuc juz Szwajcarie, mimo, ze wloskojezyczna. Mozna posiedziec nad jeziorem, popatrzec na Alpy... che bello :)

No comments: