Monday, April 6, 2009

Squash


Nie chodzi o brytyjski syrop pseudo-owocowy (nazywany tam czasem sokiem). Chodzi o sport teniso-podobny, uprawiany w klatce :)

Dzieki urzejmości Lososia i jego kolegów zostałem wyciągniety pewnego wieczora, zeby w ten sport pograć. Do klatki wpuszcza sie dwie osoby, każda uzbrojona w rakietke. Gumowa piłeczka powinna sie odbijać od sciany, serwuje sie z wyznaczonego kwadratu, reszta zasad podobna lekko do tenisa - z tą roznicą, ze piłka wylatująca za wysoko lub w sufit - wychodzi na out. Najśmiejszniej jest gdy piłka odbija się pod kątem od ściany i trudno przewidzieć jej lot. Naprawdę mozna się zmeczyc - godzina squasha to ponoć dla troglodyty mojej wagi, ponad 1000 spalonych kalorii - czyli tyle ile spalilbym biegnąc przez godzinę 12km/h. Aż zaczalem namawiać na ten sport innych znajomych. A po półtoragodzinnym odbijaniu piłki od sciany można pójść na zasłużone piwo z lemoniadą (zwane tu panache)...

No comments: